Beniaminek z Sanoka całkiem dobrze sobie radzi po powrocie do Polskiej Hokej Ligi. Po 1/3 sezonu sanocka młodzież nie jest chłopcem do bicia. Podsumowanie dotychczasowych rezultatów ocenił Marek Ziętara, szkoleniowiec Ciarko STS Sanok.








Za nami już 15 kolejek Polskiej Hokej Ligi, a Ciarko STS Sanok zebrał 14 punktów. Przed sezonem działacze z Podkarpacia taki rezultat braliby w ciemnio.

– Przed sezonem wszystko odbyło się bardzo szybko: zgłoszenie drużyny, zbudowanie kadry, krótki okres przygotowawczy. Podjęto też szybkie decyzje, wiemy jednak, że okazały się być one słuszne. Nie ma co porównywać poziomu polskiej ekstraligi i drugiej ligi słowackiej. Dla STS-u to dużo wyższy i korzystniejszy poziom. Podczas rozmów z prezesem Radwańskim ustaliliśmy, że naszym celem w pierwszym sezonie jest po prostu zaistnienie w rozgrywkach, poukładanie spraw organizacyjnych. Na pewno możemy być na razie z tego zadowoleni. Z moich wcześniejszych rozmów wynika, że w sanockim środowisku były obawy, czy nie będziemy ponosili wysokich porażek, czy to nie odbije się na psychice zawodników, kibiców. Nie ma co ukrywać – drużyna jest oparta o 21 wychowanków, dokooptowaliśmy 4 Finów, a także czeskiego bramkarza. Biorąc pod uwagę okoliczności, wynik jest bardzo dobry. Trzeba podkreślić, że tej drużynie potrzeba pracy, czasu i cierpliwości.

Niektóre wyniki były na styku. Udało się także sprawić sensację w Krakowie. W którym meczu z faworytami byliście najbliżej niespodzianki, ale zabrakło szczęścia?
– Sięgając teraz szybko pamięcią wstecz, wydaje mi się, ze to były 4 minuty do ostatniej syreny w meczu w Tychach, kiedy padła bramka na 3:2. Wcześniej utrzymywał się remis 2:2, mogliśmy urwać punkt. Być może mecz z Unią Oświęcim, przegrany 4:3. Mogliśmy się w tym meczu pokusić o lepszy wynik. Dodałbym także porażkę 2:3 u nas z Tychami. Było kilka takich meczów, gdzie byliśmy bardzo blisko urwania punkciku. W Katowicach także utrzymywał się wyrównany wynik. Drużyna jednak walczy, daje z siebie tyle, ile może. Cieszy mnie ich ta postawa.

W trakcie rozgrywek jasno wyklarował się cel, którym jest walka o miejsce premiowane udziałem w fazie play-off. Jak zapatrujesz się na takie założenia?
– Na początku nie mówiło się o żadnym celu, ale śmiało mogę powiedzieć, że wewnątrz drużyny ustaliliśmy wspólnie nasze założenia. Bez jasnego celu ciężko jest grać. Dołożymy wszelkich starań, żeby się dostać do czołowej „ósemki”. Uznamy to za bardzo dobry wynik. Faktycznie, taka szansa się teraz pojawia i to pokazuje, że pojawił się mocny zarys drużyny. Po pierwsze, postawiliśmy na wychowanków. Jest część starszych zawodników, którzy równolegle pracują. Mamy też bardzo młodych graczy, jak chociażby 17-letni Karol Biłas, ale też starszych, jak Bogusław Rąpała czy Mateusz Wilusz. Przedział wiekowy jest szeroki, ale dominuje młodzież. Do tego mamy kilku obcokrajowców, choć są oni w mniejszości. Widać, że ta drużyna tworzy kolektyw i to jest ważne. Najważniejsze jednak, że w drużynie panuje konkurencja i rywalizacja.

Jak zapatrujesz się na pierwszy sezon w wykonaniu sanockiej młodzieży? Czy młodzi hokeiści dają radę?

– Nie ma co ukrywać, że jeszcze w wielu aspektach czysto hokejowych, nasze realia pod pewnymi względami przerastają. Muszą nabyć doświadczenia, podnieć poziom swoich umiejętności poprzez rozgrywanie większej ilości meczów na tym poziomie. Jest to grupa bardzo mocno zróżnicowana. Są zawodnicy pod pewnym względem lepiej wyszkoleni, niektórzy pracują wciąż na swoje nazwisko, pełnię potencjału pokażą dopiero za kilka lat. Część daje radę już teraz, innych czeka jeszcze sporo pracy. Widać jednak, że każdy z nich chce się przebić, daje z siebie na treningach sto procent. Ten sezon pokaże, kto szybciej doskoczy do ligowego poziomu, a kogo czeka jeszcze trochę pracy.

A co sądzisz o obcokrajowcach? Mam tu na myśli głównie Finów. Kibice często swoim krytycznym okiem spoglądają najpierw na poczynania "stranierich"
– Każdy trener chciałby mieć obcokrajowca, który co mecz strzela kilka bramek czy zalicza sporą liczbę punktów. Kierunek fiński był moim pomysłem, bowiem Finowie bardzo dobrze radzą sobie w grze defensywnej. Myślę, że oni nie byli jeszcze w stanie do końca pokazać swojej wartości, bo czy to Eetu Elo czy Jesperi Viikilä grali w początkowej fazie bardzo dobrze, to był nasz napęd. Później Elo złapał kontuzję, formacje się zmieniły. W międzyczasie doszedł do nas Riku Sihvonen. Tak naprawdę Finowie nie mieli okazji zagrać w komplecie. Dopiero teraz, po powrocie Elo, zagrali wszyscy razem w Sosnowcu. Był to bardzo dobry występ, trzeba dać im nieco czasu, żeby zobaczyć, jaka w nich tkwi siła. Każdy z osobna ma jednak spory potencjał, jest dobrze wyszkolony technicznie, taktycznie i na pewno nam potrzebny. Nawet jeżeli miałbym spore możliwości finansowe, to nie wiem, czy chciałbym zakontraktować gwiazdy. Ten zespół dopiero się buduje, a ci Finowie fundamentują i scalają drużynę. Świetnie wkomponowali się do naszej ekipy. Kluczową sprawą jest dla mnie tworzenie kolektywu, a nie stawianie na indywidualności. Na razie się to nam udaje, widać to zarówno na lodzie, jak i w szatni. Nie mają problemów z porozumieniem się z naszymi lokalnymi chłopakami. Nie wolno też zapominać o Patriku Spěšným, który jest naszą podporą w bramce i bardzo dobrze wkomponował się w zespół. Na ten moment nie możemy narzekać na cudzoziemców.

Teraz trwa przerwa na zgrupowanie reprezentacji. Jak ją wykorzystacie?
– Nasi zawodnicy otrzymali trzy dni wolnego na regenerację i odpoczynek. Tak się składa, że nie dysponujemy teraz pełnym składem, bo sześciu młodych hokeistów otrzymało powołanie do kadry U20. Dodatkowo Kamienieu przebywa na zgrupowaniu reprezentacji seniorów. Z pozostałymi, których mam do dyspozycji, trenujemy dwa razy dziennie, wkraczamy w mocniejszy mikrocykl fizycznym po wolnym. W kolejnym tygodniu wracamy jednak do aspektów czysto taktycznych i przygotowujemy się do meczu z Katowicami, a także następnych spotkań. Podchodzimy do tego z pozytywnym nastawieniem i mamy nadzieję, że po dobrze udanym okresie podtrzymamy passę.
 
Czy koronawirus nie krzyżuje Wam szyków? Jak radzicie sobie bez kibiców na trybunach?
– Każdy ma podobne odczucia. Niestety, nie mamy na pewne rzeczy wpływu. Gra bez kibiców jest ciężka, nie przynosi tyle satysfakcji. Hokej jest inny w odbiorze, zawodnicy inaczej na to reagują. Liga nie ma takiego charakteru ani takiej otoczki, do jakiej przywykliśmy. Musimy liczyć na to, że uda nam się przetrwać sezon i go ukończyć.
 
Rozmawiał: Sebastian Królicki / www.hokej.net