GKS Tychy w piątkowy wieczór pokonał na własnym lodzie Marmę Ciarko STS Sanok 4:2 i w ćwierćfinałowej rywalizacji prowadzi już 2:0. Trójkolorowi zdobywali dziś gole w niemal każdej konfiguracji: w przewadze, równowadze i osłabieniu.

 

 

Trener ekipy z Podkarpacia przed tym spotkaniem nie zdecydował się na żadne zmiany w zestawieniu swojego zespołu. Podobnie było w tyskiej drużynie, jednak była jedna istotna zmiana, gdyż po zawieszeniu do gry wrócił Tomáš Fučík, który przypomnijmy miał jednomeczowe zawieszenie po ostatnim meczu sezonu zasadniczego.

Obie ekipy dość pewnie weszły w to starcie, a tempo tego spotkania stało na naprawdę przyzwoitym poziomie. Akcje co chwilę przenosiły się z jednej strony tafli na drugą, ale wynik spotkania otworzyli tyszanie.

August Nilsson grając w liczebnej postanowił huknąć z dystansu i trafił w samo okienko po jego prawej stronie, a Dominik Salama mógł jedynie wyciągnąć krążek z siatki. To trafienie jednak nieznacznie wpłynęło na dalszy przebieg tej tercji.

Dosłownie chwilę później fenomenalnym podaniem został obsłużony Alexandre Boivin, który urwał się sanockim obrońcom i pozostał w sytuacji sam na sam z Dominikiem Salamą, jednak górą okazał się bramkarz przyjezdnych.

Jednakże co się odwlecze, to nie uciecze. 4 minuty później tyszanie pognali z kontrą prawym skrzydłem, a dokładniej Christian Mroczkowski, który zagrał przed bramkę do Alexandra Boivina, który tylko dostawił łopatkę kija i trącił gumę pod poprzeczkę.

Sanoczanie nie złożyli jednak broni i wciąż próbowali zagrozić tyskiej bramce. To im się udało, gdy grali w liczebnej przewadze. Mieli wówczas furę szczęścia, gdyż Sebastian Harila uderzył z najbliższej odległości spomiędzy nóg, a krążek przeturlał się po barku Tomáša Fučíka i wpadł do bramki.

Po tym trafieniu wydawało się jednak, że goście zlekceważyli rywali. Gdy mieli o jednego zawodnika na lodzie więcej Kalle Valtola zagrał za siebie we własnej tercji, a do krążka dopadł Filip Komorski, który pognał za bramkę i strzałem od zakrystii przy słupku pokonał Salamę. Warto dodać, że chwilę wcześniej właśnie Valtola zwijał się z bólu za tyską bramką po tym, jak Kaskinen uderzył go kijem w krocze.

Wydawało się, że tak już zakończy się to spotkanie i nie będzie się w tym meczu za dużo działo. Nic bardziej mylnego. Najpierw w 58. minucie Emil Bagin miał fenomenalną sytuację, gdyż został podyktowany rzut karny. Tyski napastnik postanowił przełożyć gumę na bekhend, lecz uderzył w parkan sanockiego bramkarza.

W samej końcówce karę zarobił Pociecha, a Elomo ściągnął do siebie Salamę. To dało efekt i sanoczanie zdobyli bramkę numer 2, ale więcej razy już w tym starciu nie pokonali tyskiego golkipera.

GKS Tychy - Marma Ciarko STS Sanok 4:2 (1:0, 2:1, 1:1)
1:0 August Nilsson - Roman Szturc (08:54, 5/4)
2:0 Bartłomiej Pociecha - Ondřej Šedivý, Filip Komorski (23:14)
3:0 Alexandre Boivin - Christian Mroczkowski (31:24)
3:1 Sebastian Harila - Juho Mäkelä, Bartosz Florczak (37:41, 5/4)
4:1 Filip Komorski (50:57, 4/5)
4:2 Sami Tamminen - Niko Ahoniemi, Kalle Valtola (58:48, 5/4)

Sędziowali: Tomasz Radzik, Sebastian Kryś (główni) - Andrzej Nenko, Wiktor Zień (liniowi)
Minuty karne: 10-4
Strzały: 38-25
Widzów: 2044

GKS Tychy: T. Fučík - B. Pociecha, O. Kaskinen, O. Šedivý, F. Komorski (2), B. Jeziorski - O. Jaśkiewicz, O. Bizacki (2), M. Gościński, F. Starzyński (2), S. Marzec (2) - A. Younan, A. Nilsson, C. Mroczkowski, A. Boivin, J. Dupuy (2) - E. Bagin, J. Bukowski, J. Juhola, R. Galant (2), R. Szturc.
Trener: Andriej Sidorienko

STS Sanok: D. Salama - J. Karlsson, K. Valtola, N. Ahoniemi (2), S. Tamminen, K. Filipek - J. Höglund (2), W. Łysenko (4), J. Lorraine, L. Miccoli, S. Harila - K. Biłas, B. Florczak, V. Heikkinen, J. Mäkelä (4), K. Mocarski (2) - B. Rąpała, M. Wróbel, M. Dulęba, D. Ginda, F. Sienkiewicz.
Trener: Miika Elomo