Aż siedem długich lat czekali na zwycięstwo z GKS-em Katowice hokeiści Ciarko STS Sanok. Sanoczanie w zaległym spotkaniu 29. kolejki Polskiej Hokej Ligi wygrali w katowickiej "Satelicie" 2:1. Aż 52 strzały obronił fiński golkiper sanoczan Dominik Salama.

 

Katowiczanie ostatni raz przegrali z sanoczanami 9 stycznia 2015 roku (4:9), w kolejnych czterech sezonach goście nie uczestniczyli w rozgrywkach Polskiej Hokej Ligi a do dzisiaj po powrocie do Ekstraligi przegrali z GieKSą siedem spotkań.

Już w pierwszej akcji meczu sanoczanie objęli prowadzenie. Aleksandr Mokszancew wypuścił dokładnym podaniem Samiego Tamminena a ten w sytuacji sam na sam się nie pomylił. Katowiczanie próbowali wyrównać i co rusz sunęli atakami na bramkę Dominika Salamy, ten jednak pomimo 18 prób nie dał się pokonać. Doskonałą okazję miał Patryk Krężołek, ale przegrał sytuację oko w oko z Salamą.

W drugiej tercji obraz gry się nie zmienił. Wściekle atakowali gospodarze, jednak na bakier mieli ze skutecznością. Wszystko lądowało w łapaczce pewnie broniącego fińskiego bramkarza gości. A próbował Eriksson, Hudson czy Fraszko. Nie dopisywało też szczęście hokeistom GieKSy gdyż krążek po strzale Mateusza Bepierszcza trafił w słupek. A sanoczanie po jednej z nielicznych kontr również ostemplowali słupek a gumy do pustej bramki nie zdołał skutecznie dobić zablokowany przez rywala Sami Tamminen.

Pod koniec odsłony Konrad Filipek przechwycił gumę przed niebieską, popędził na bramkę Macieja Miarki i jego uderzenie z nadgarstka zza obrońcy zatrzepotało w siatce.

W ostatnich dwudziestu minutach obraz gdy się nie zmienił. Do połowy tercji sanoczanie nie mogli wyjść z tercji, ale z ataków GieKSy nic szczególnego nie wynikało a Dominik Salama nie dawał się zaskoczyć. Albo jak w 47 minucie ponownie uratował go słupek po strzale Bartosza Fraszki. Dopiero w zamieszaniu podbramkowym gdy gospodarze ściągnęli bramkarza huknął nad leżącym bramkarzem kanadyjski obrońca Carl Hudson. To dało tylko chwilowe nadzieje gospodarzom, bo sanoczanie ofiarnie wybronili się z ataków rywala i zdobyli komplet punktów w katowickiej Satelicie.

- Zagraliśmy bardzo cierpliwie i uważnie w defensywie. Rywale dominowali w meczu, ale tylko w rogach tafli, nie pozwalaliśmy im za dużo przed bramką. A nasz bramkarz bronił dzisiaj niesamowicie. Każdy z chłopaków włożył ciężką pracę w ten mecz, dlatego zwycięstwo smakuje znakomicie - mówił po meczu strzelec pierwszego gola w tym meczu, Sami Tamminen.


GKS Katowice - Ciarko STS Sanok 1:2 (0:1, 0:1, 1:0)
0:1 Sami Tamminen - Aleksandr Mokszancew (01:01)
0:2 Konrad Filipek (38:24)
1:2 Carl Hudson - Bartosz Fraszko, Patryk Wronka (57:31)

Sędziowali: Przemysław Gabryszak, Daniel Lipiński (główni) - Kamil Korwin, Andrzej Nenko (liniowi)
Minuty karne: 12-10
Strzały: 53-23
Widzów: 474

Katowice: M. Miarka - M. Rompkowski (4), K. Valtola; B. Fraszko, G. Pasiut, P. Wronka - M. Kruczek, P. Wajda; A. Eriksson (4), M. Michalski, P. Krężołek - C. Hudson (2), J. Wanacki; M. Lehtonen, J. Monto (2), M. Kolusz - D. Musioł, A. Jakimienko; M. Bepierszcz, I. Smal, J. Prokurat.
Trener: Jacek Płachta

Sanok: D. Salama - E. Piippo (2), S. Jekunen (2); F. Sienkiewicz, K. Mocarski, J. Bukowski - J. Marva, J. Karlsson; R. Sawicki, S. Tamminen, A. Mokszancew - B. Rąpała (4), K. Biłas; M. Bielec, M. Wilusz (2), K. Filipek - M. Wróbel, B. Florczak; Ł. Łyko, S. Bar, M. Biały.
Trener: Miika Elomo