Czwarte zwycięstwo w tym sezonie odnieśli hokeiści Marmy Ciarko STS-u Sanok, którzy pokonali na wyjeździe Comarch Cracovię 2-1. Bohaterem spotkania był Filip Świderski, który obronił aż 41 strzałów gospodarzy.

 

 

W Krakowie dziś było dużo nowości. Po pierwsze - nowy prezes, który zresztą zaszczycił swoją obecnością przy Siedleckiego. Była to zapewne jedynie kurtuazyjna wizyta, bo sądząc po dotychczasowych doświadczeniach głównym poletkiem powinna być raczej sekcja piłkarska, aczkolwiek po meczu odwiedził szatnie hokeistów. Poza tym, zmiana była także w bramce, albowiem debiutował w niej najnowszy nabytek Cracovii, Matthew Robson. Zastąpił on nieobecnego w kadrze Filipa Krasanovskiego.

Sanoczanie z kolei pod Wawel zajechali mocno osłabieni. Karol Biłas, Lauri Huhdanpää, Szymon Dobosz i Dominik Salama, cztery kluczowe ogniwa w układance Elmo Aitolli, z powodu kontuzji nie znalazły się w składzie. Prognozy dla przyjezdnych nie były więc aż nadto optymistyczne.

Niespodzianka po pierwszej tercji

Jakim więc było zaskoczeniem, kiedy po 7 minutach na prowadzenie wysunął się STS! Choć trzeba przyznać, że gospodarze sami sobie byli winni utraty gola. Za niesportowe i, śmiało można rzec, niemądre zachowanie na ławkę kar powędrował Jakub Žůrek. Goście momentalnie wykorzystali swoje dwie minuty - po wymienieniu kilku podań krążek wylądował na kiju ustawionego na lewym buliku Marcusa Kallionkieliego, który nieatakowany, precyzyjnie przymierzył pod poprzeczkę. Podirytowana Cracovia natychmiast zabrała się do odrabiania straty, ale dzielnie broniący się Sanok odpierał ataki rywali. W efekcie po pierwszej tercji, zważając na okoliczności, mieliśmy w Krakowie niespodziankę. Pytaniem było jedynie, na ile realne wydawało się takie rozstrzygnięcie na koniec

Nadzieja w STSie nie gaśnie, w przeciwieństwie do oświetlenia

– Proszę państwa, chwila przerwy spowodowana awarią oświetlenia… – takim komunikatem przywitała kibiców w Krakowie druga tercja. Po dwu i pół minutach rywalizacji dwie, zdające się pamiętać jeszcze początki Roháčka w Krakowie, wydały ostatni blask i zgasły. A wydawało się, że nowe bandy wypędziły przeklęte demony z lodowiska przy Siedleckiego, które już więcej nie odwiedzą tego obiektu. A tu proszę, niespodzianka, choć dla gospodarzy z pewnością nie była ona miła…

– Nie jest tak ciemno! Hej Sanok, nie jest tak ciemno! – śpiewali kibice, niecierpliwie czekający na dalszy przebieg wydarzeń. Po chwili sami wyciągnęli latarki z kieszeni, z własnej inicjatywy chcąc pomóc w podświetleniu lodu. Tymczasem naradzający się wraz z zespołami sędziowie trzymali wszystkich w niepewności. Po dłużących minutach zapadł werdykt – za zgodą obu drużyn gra mogła być kontynuowana. Na hali zapanowała wrzawa. Zresztą, po chwili lampy zmartwychwstały, a na hali ponownie odpowiednio jasno.

Usilnie wyrównującego gola szukali gracze „Pasów”, ale „Hokejowy Bóg” zdawał się tego dnia być po stronie sanoczan. A to przy nieuznanej bramce jej strzelec w polu bramkowym zaliczył spalonego, a to zazwyczaj niemylący się z najazdów Martin Latal fatalnie przestrzelił. Dwie przewagi również nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Czas mijał, a Cracovia nie potrafiła skruszyć defensywy z Podkarpacia. Ta z kolei dobrymi interwencjami nakręcała się do walki. Z szeregów sanoczan tliła się nadzieja na komplet punktów, która to z każdą minutą rozpalała się coraz bardziej.

Fenomenalny „Świder”, który zatrzymał „Pasy”

Sędziowie długo kazali czekać z rozpoczęciem tercji. Prawdopodobnie tafla nie zmroziła się dostatecznie, przez co wznowienie się przedłużało. Później zaś współpracować nie chcieli zawodnicy, szczególnie gospodarzy. Arbitrzy po trzykrotnej próbie wznowienia stracili w końcu cierpliwości i ukarali „Pasy” drużynowym wykluczeniem. Na to tylko czekali sanoczanie, z zabójczą skutecznością wykorzystując prezent od rywali.

Po 25 sekundach przez bramką gumę otrzymał Mark Viitanen, który wzorem swojego kolegi z zespołu precyzyjnie posłał ją pod górne obramowanie bramki Robsona. Sanok miał więc dwa gole przewagi, czyli cytując pewnego piłkarskiego trenera, najniebezpieczniejszą z możliwych. Wydawałam się trudna do utrzymania, zwłaszcza po podkręcili gospodarze. Widmo sensacyjnej porażki coraz bardziej zaczęło zaglądać im w oczy. Szturmowali więc i oblegali bramkę przeciwnika, ale krążki odbijały się od niej jak od ściany. Ściana ta zresztą miała swoją nazwę, którą był Filip Świderski.

Golkiper z Sanoka uwijał się w polu jak w ukropie, do furii doprowadzając hokeistów z Krakowa. Ci uciekali się do wszelkich możliwych sposobów, ale żaden z nich nie wypalał. Wyczyny bramkarza przyjezdnych wzbudzały podziw nawet na trybunach. Wielu miejscowych kibiców nie dowierzało w to, co wyprawiał popularny „Świder”…

Stykowa końcówka. Trzy punkty ostatecznie dla Sanoka

Wielokrotne próby gospodarzy musiały jednak przynieść kiedyś owoce. W 56.minucie Radosław Sawicki, nomen omen rodowity sanoczanin, posłał z prawej strony strzał, który przełamał Świderskiego. Krążek zatrzepotał w siatce, trybuny wybuchły euforią. Krakowianie odzyskali nadzieję na przechylenie szali…

W końcówce emocje sięgały zenitu, a puls skakał sympatykom jednych i drugich. Każde zderzenie, każda decyzja sędziego, wywoływały napięcie. Ostatecznie jednak tą wojnę nerwów wygrali gości. Gdy zabrzmiała syrena, z radością wypadli na lód. Pomimo dziur kadrowych to STS zgarnia dziś trzy punkty przy Siedleckiego, psując dzień debiutów w krakowskim klubie.

Comarch Cracovia - Marma Ciarko STS Sanok 1:2 (0:1, 0:0, 1:1)
0:1 Marcus Kallionkieli - Christian Lindberg, Alexis Binner (06:34, 5/4)
0:2 Mark Viitanen - Marcus Kallionkieli, Alexis Binner (40:35, 5/4)
1:2 Radosław Sawicki - Sebastian Brynkus (56:01)

Sędziowali: Rafał Noworyta (główny), Mateusz Bucki (główny), Sebastian Iwaniak (liniowy), Jacek Szutta (liniowy)
Minuty karne: 10-10
Strzały: 42-18
Widzów: 700

Cracovia: M. Robson - A. Ježek, J. Žůrek (2), M. Látal, A. Raška, M. Špaček - L. Motloch, V. Kunst, M. Kasperlík (2), J. Lundgren, G. Berling - J. Jalasvaara (2), D. Krenželok (2), S. Brynkus, R. Sawicki, T. Vildumetz - S. Bieniek, A. Dziurdzia, K. Mocarski, M. Bezwiński, F. Kapica.
Trener: Rudolf Roháček

STS Sanok: F. Świderski - A. Binner, C. Lindberg, M. Viitanen, J. Ceder (2), M. Karnas - C. MacEachern (2), D. Musioł, K. Bukowski, K. Filipek (2), M. Kallionkieli - B. Florczak, K. Niemczyk, S. Fus, L. Miccoli, F. Sienkiewicz - J. Najsarek, S. Dobosz, M. Dulęba, O. Rybnikár (2), D. Ginda.